Cześć Wszystkim! :)
Dzisiaj będę dokańczać moją "historię odchudzania".
. Na sam koniec poprzedniego wpisu napisałam, że możecie się zdziwić kiedy przeczytacie resztę... Teraz wytłumaczę, co miałam na myśli.
Wczoraj skończyłam na tym, że w okresie 1 gimnazjum i wakacji schudłam do 59kg. Jak możecie się domyślać, na tym się nie zakończyło.
Zmotywowana tym, że moje najbliższe otoczenie prawiło mi komplementy na temat tego jak wyglądam, dalej kontynuowałam ćwiczenia. Jednak coś się wtedy zmieniło... to nie były przelewki. Ćwiczyłam codziennie, do tego można powiedzieć, że zastosowałam dietę redukcyjną, oczywiście wtedy nie byłam tego świadoma, bo nie miałam zielonego pojęcia o odchudzaniu. Zaczęłam jeść mniej, to przykład mojego bilansu z jednego dnia:
- śniadanie: płatki na mleku
- obiad: ziemniaki, kotlet z piersi, surówka (porcja jak dla 7 letniego dziecka)
- przekąska: jabłko
- kolacja: twarożek+ grejpfrut
To chore
W końcu doszło do tego, ze na wiosnę w 2 klasie gimnazjum ważyłam 47 kg!! 47! Święty boże, miałam 170 cm wzrostu i ważyłam 47 kg! Chodzący szkielet.
Moja rodzina się o mnie martwiła, nauczyciele w szkole się martwili, znajomi też.
Nie mam zbyt dużo zdjęć z tego okresu. Nie wiem dlaczego, może to dlatego, ze podświadomie nie akceptowałam siebie..
Pamiętam, że wtedy nie miałam w sobie życia. Byłam dosłownie chodzącym trupem, ciągle chciało mi się spać i nie miałam na nic energii. Doszło do tego, ze prawie zemdlałam w domu, przy tacie. Był przerażony... Z resztą ja też.
Po tym incydencie postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić. Niestety wszystko było przeciwko mnie... Nie dość, ze czułam się fatalnie, to dostałam zatrucia pokarmowego. Po tym jeszcze schudłam do 46 kg. Wtedy ledwo wstawałam z łóżka, to na prawdę okropne. Dziwne, ale nawet teraz jak o tym piszę nie jest mi łatwo, przypominam sobie wszystko: twarz mojej kochanej, zmartwionej mamy, przypominam sobie jak bardzo głupia byłam.
Po pewnym czasie udało mi się w końcu przytyć! Nie było to łatwo, ale udało się! Byłam z siebie dumna!
Na koniec 3 klasy gimnazjum ważyłam 53 kg, to niby ciągle niewiele, ale wyglądałam dużo zdrowiej i czułam się znakomicie :)
Teraźniejsza ja jest zupełnie inna: pewna siebie, świadoma tego co i jak robi.. Odmieniona. Ale o mnie, O MNIE, w kolejnym wpisie.
Dziękuję wszystkim, którzy to czytają, to dla mnie bardzo ważne, na prawdę. Mam nadzieję, że czytając kolejny wpis, będziecie mięli kompletny obraz mnie.
Mam nadzieję, też, że swoją historią zmotywuję was do zdrowego żywienia i ćwiczeń. Ja teraz już wiem, że nie ma absolutnie nic atrakcyjnego w kościstych panienkach, wręcz przeciwnie. Jednakże należy też zachować umiar w "krągłościach" nie dla innych, tylko dla własnego zdrowia.
Komentarze mile widziane! :)

WOW!!! Nie wiem co mam napisać... Może zacznę od tego, że chyba właśnie uświadomiłaś mi, że też chciałabym się zmienić ;) Jesteś dla mnie ogromną motywacją, bo widziałam na własne oczy jak się zmieniłaś!!! No bo przecież się znamy :* Wszyscy na około mówią mi, że nie potrzebuję zmian, bo jestem super taka jaka jestem i nie byłabym wtedy sobą, ale prawda jest taka, że chyba taki obraz siebie, który mi wpajano zaakceptowałam i nie dopuszczałam możliwości zmiany z czystego lenistwa i obawy przed utratą osobowości :P Nadszedł czas na definitywne zmiany!!! OGROMNIE PODZIWIAM <3 <3 Jesteś niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję, to bardzo kochane <3
UsuńPS. dodaję do obserwowanych :)
UsuńKolejny świetny wpis! :) Pamiętam Cię z tamtego okresu i jak mówiłam Ci, że jesteś wystarczająco chuda, a ty uparcie dążyłaś do chudości. Tak jak teraz wyglądasz jest świetnie i tak trzymaj. Love xx
OdpowiedzUsuń